Sycylia 2021. Część 2
Pamiętnik „drogowo-restowy”
Podczas całego pobytu w San Vito robiłam krótkie notatki, które głównie dotyczyły opisu dróg na jakich byliśmy. Nie chodziło w tym spisie o cyfrę i styl przejścia, ale o spis dróg, które z różnych względów zapamiętaliśmy (i być może jeszcze na nie kiedyś wrócimy). Z zapisków wynika, że w ciągu 11 dni wspinania wstawiliśmy się w około 40 różnych dróg. Wspinaliśmy się w następujących sektorach (patrząc od północy):
Scogliera di Salinella-North – Cala Mancina, The ZOO, Grotta di Cala Mancina, Campo Base, Parco Giochi, Grotta dei Cavallo, Grotta dei Santi, Orange Wall
Scogliera di Salinelli-Central – Karsten Oelze Memorial Wall, Fakiros Wall, Bunker
Scogliera di Salinella-Far South – Far Side, Isulidda Tower
poniedziałek, 1.11.2021
Rekonesans, na który namówił nas przezornie (uwaga – dynamiczna pogoda) Szopa Dyrektor Sportowy. Popołudniowe wspinanie w sektorze Bunker.
4 drogi w przedziale 5c-6a, na oswojenie się ze skałą.
Małgosia pisze pod palmą doktorat, Piotrek odpoczywa, robi zdjęcia i kręci filmy.
wtorek, 2.11.2021
Odwiedzamy sektory Cala Mancina i The ZOO.
Razem z nami jest ekipa Olquity. Wstawiamy się w 6 dróg. Z ciekawszych :
– Ritter Sport 6a+, dosyć wymagająca jak na 6a+, ale nadal jesteśmy w fazie oswajania się ze skałą, więc ocena może być subiektywna,
– Forgefix 6b, po kilku próbach (i blokach) udało mi się pokonać crux i doczłapać do stanowiska,
– April Skies 6a, ciekawe sekwencje, trzeba się rozglądać i szukać rozwiązań, szczególnie w środkowej części,
– Lions, Tigers and Bears 5b, pod koniec drogi jest dziura i tufa i zaraz potem wymagające dojście do stanowiska (wyjście z małej przewieszki),
– Beautifil Hamster 5a, fajna nazwa, przyjemna droga na rozruch
– Alfa Romeo 7a+, wstawili się Olga, Piotrek i Szopa, ładnie urzeźbiona droga, charakterystyczny trawers w prawo pod okapem i wyjście na półkę, przewieszenie pod stanowiskiem.
środa, 3.11.2021
Przed południem wspinamy się w Campo Base, po najbardziej kłujących wampirach na jakich miałam (nie)przyjemność być, do tego można dorzucić bardzo słabą wycenę, jeżeli chodzi o ich urodę. Omijać szerokim łukiem, niestety nie zapisałam nazw dróg.
Następnie udajemy się do Grotta dei Cavallo (Groty Konia), w której są drogi z tufami i „kalafiorami”, jak na grotę przystało:
– Melchiorre 6b, droga z trzema gwiazdkami, którą wcześniej zaznaczyłam w przewodniku, niezbyt długa (ok. 18m), ale taka, którą chce się zrobić (podobnie jak Amazonki w sektorze Spartacus na Kalymnos), jedna z tych dróg, które zapadają w pamięć. „A fantastic route up a steep maze od tufas”
– Baldassare 6b+, droga po prawej stronie od Melchiorre, dół łatwy, góra zdecydowanie trudniejsza, przewieszona, ściski po kalafiorach, trudne przejście w lewo do stanowiska. Piotrek i Szopa się wstawili
Potem idziemy do The ZOO i tam Jacek wypatrzył drogę, której nie ma w przewodniku, na oko 6a, po prawej stronie od Alicia 6a+, droga podobna do April Skies ze względu na ciekawe sekwencje i szukanie rozwiązań, łatwiejsza niż się z dołu wydaje.
W nocy bardzo wieje. Wiatry tutaj są ciekawe. Są porywiste, ale ciepłe. Chwilami jest tak, jakby ktoś włączył suszarkę.
Czwartek, 4.11.2021
Dzień restowy, po trzech dniach wspinania i dzień powrotu Łapy do Polski, który mógł przylecieć tylko na 4 dni, ale dobre i to. Cztery dni na Sycylii też mogą naładować akumulatory. Zawozimy Łapę na lotnisko i, w oczekiwaniu na Gustavo, który miał przylecieć samolotem, którym miał polecieć Łapa, jedziemy do najbliższego Lidla. Odbieramy Gustavo, i wracamy do San Vito.
Resztę dnia spędzamy w apartamencie. Jacek odsypia, ja maluję, Małgosia pisze a Piotrek przerabia kolejne lekcje włoskiego. Szopa z Arkiem wchodzą na Monte Monaco. Widoki ze szczytu podobno są bajeczne. Wieczorem idziemy pieszo na camp El Bahira na jogę do Diany. Warunki w sali, w której Diana prowadzi jogę, są nieco spartańskie, ale radości z jogi nam one nie psują. Oprócz mnie i Małgosi, są jeszcze trzy osoby z obozu wspinaczkowego, który prowadzą znajomi Alberta z Krakowa. Szkoda, że Jacek i Piotrek nie dali się na jogę namówić. Potem zostajemy jeszcze na campie i pijemy wino z Dianą i Albertem. Powrót tą samą drogą, wzdłuż morza i klifu, w kierunku drogi nad „pęknięciem”. Dojście z campu do Miry zajmuje nam około 40 min.
Piątek, 5.11.2021
Jedziemy do Never Sleeping Wall a potem wracamy na Scoglierę, tym razem od strony południowej, wspinamy się w sektorze Far Side (Scogliera di Salinella-Far South). Sektor bezludny, raczej rzadko odwiedzany. Z Jackiem wspinamy się na:
– Casatelle 6a, miejscami trudne przejścia, trzeba spiąć brzuch, zaskakująca, szczególnie jedno wyjście na połóg jest wymagające
– Ballerina 6c+, wspinają się Piotrek i Szopa
Potem idziemy w kierunku Isulidda Tower, w tym sektorze wspinaliśmy się sporo podczas poprzednich wyjazdów
– The Celestial Way of the Dead Cows 5a, droga nie tak długa jak jej nazwa, za to w jaskini i po kalafiorach, niestety mokrych, przez co poziom trudności nieco większy, szczególnie w dolnej części, w której nie ma „kalafiorów” i jest ślisko, droga ma kontynuację w dachu jaskini.
– Tower Route Direct 6c, wspinają się Piotrek i Szopa, droga techniczna, „po niczym”
Druga część ekipy (Małgosia, Ewa i Arek) są na grani:
– Timpone Ridge 4c
Przejście zajmuje im cały dzień, są zmęczeni, uwaleni błotem, ale szczęśliwi. Schodzą późno, przy świetle czołówek, bez większych przygód.
Sobota, 6.11.2021
Rano burza i deszcz. Czekamy na rozwój sytuacji. Małgosia, Ewa, Arek i Szopa jadą co Erice. Erice to jedno z miejsc, które trzeba odwiedzić będąc na Sycylii. Chwilę siedzimy w domu a potem jedziemy, zabierając przy tym cały szpej, na cypel zobaczyć latarnię i hotel dla kotów. W międzyczasie przestaje padać i decydujemy się na wspinanie na Fakiros Wall.
– Niva Rosa Tiss 5b
– Swiss Friends 6a+, droga z trzema gwiazdkami
– Mate 6c, droga trudna na OS, ale po zapoznaniu się z ruchami (2 miejsca cruxowe), do zrobienia z prowadzeniem, Jacak miał później ochotę na jej prowadzenie, ale nie zdążyliśmy. Śliczny zachód słońca i znów bezludnie. Około 13:00 było 19°C, gdy ok. 17:00 podeszliśmy do auta wiał ciepły wiatr i termometr pokazywał 24°C.
Wieczorem jedziemy po Agę i Mariusza na lotnisko. Nadal jest bardzo ciepło i wieje coraz mocniej.
Niedziela, 7.11.2021
Rano mieliśmy plan, żeby zabrać Szopę na szybki wspin, tuż przed przed jego wyjazdem na lotnisko. Chcieliśmy się sami też powspinać (zaraz po 7:00). Niestety w nocy była burza, grzmoty i bardzo silny wiatr nie pozwolił nam spać. Otworzyły się drzwi na taras, które zamknął Piotrek, meble na tarasie na dachu tańczyły, robiąc przy tym straszny hałas. Ostatecznie Jacek zawiózł Piotrka i Szopę i wrócił z powrotem.
– Banana Biological 7a+, trzy gwiazdki, droga, którą polecają ci, którzy na niej byli, jest crux, na którym niżsi mają problem. Piotrek i Szopa podjęli próbę, ale nie udało im się zrobić drogi, doszli do stanowiska z blokami. Na więcej nie wystarczyło czasu. Szopa Dyrektor Sportowy ma więc projekt i powód żeby wrócić na Sycylię.
O 11:00 Ewa z Arkiem zawożą Szopę na lotnisko, zabierając też Olę, koleżankę Olgity. Małgosia pisze pracę a my zabieramy Agę i Maria na wspin do sektora Bunker, czyli tradycyjny sektor na rozruch. Z ciekawszych dróg:
– Classic Delux 6a+
I kolejny widowiskowy spektakl z zachodem słońca.
Poniedziałek, 8.11.2021
Rano leje. To początek deszczowej przygody (wg prognoz ma lać do czwartku). Po południu pokazuje się słońce, korzystamy i wspinamy się na The Zoo
– Natalie 6a+
– Alicia 6a+
Potem idziemy do Groty Konia, ale Melchiorre zajęte jest przez znaną nam już ekipę z Never Sleeping Wall. Jacek asekuruje Edu na:
– Bue 6c, trzy gwiazdki, techniczna droga , która nie ma nic wspólnego z tufami, jest poza dachem groty, po prawej jej stronie, jedno miejsce zatrzymało Edu na dłużej.
Wtorek, 9.11.2021
Deszczowo już całkiem, regularnie leje. Jedynym miejscem, w którym jest szansa na wspinanie to Grotta del Cavallo i tam idziemy, ale wcześniej zatrzymujemy się w niewielkiej grocie w sektorze Parco Giochi, chowając się tu przed deszczem. Żeby się nie nudzić, wspinamy się na:
– Goatbuster 6c+, krótka bulderowa droga, wyjście z groty na ścianę jest najbardziej wymagającym miejscem, potem potrzebna jest wytrzymałość aby skończyć drogę.
W Grocie Konia jest Olgita i Gustavo oraz jeszcze jedna ekipa z Krakowa i wszyscy po kolei próbują sił na:
– Archeotalpa 7b, droga po tufach, z trudnym miejscem przed łańcuchem, crux, Piotrek przeszedł całość na lekko i przed łańcuchem zrobił błąd i niestety odpadł. Projekt dla Piotrka na następny wyjazd. Bardzo fajna atmosfera kibicowania wszystkim po kolei i gratulacje dla wszystkich, którym się udało.
Wstawiamy się też kolejny raz w Melchiorre i Baldassare.
Środa, 10.11.2021
Leje, leje, leje, strumienie wody przelewają się przez ulicę Via Monsignor Rinaldi, przy której mieszkamy. Od czasu do czasu słychać grzmot. Ewa i Arek nie mogą sobie odmówić kąpieli w morzu. My przeczekujemy. Mamy rest po pięciu dniach wspinania, więc nie narzekamy. Nie ma możliwości, aby wyjść z domu, nie będąc w ciągu minuty całkiem mokrym. Nawet Grota już przeciekła i nie było możliwości aby się tam wspinać (info od Edu i Gustavo). Dziś są urodziny Agi, więc wpadam na pomysł aby zrobić Adze prezent w postaci rysunku (Aga na Melchiorre). Wieczorem przemykamy do sklepu po zakupy. Spotykamy znajomych, którzy przylecieli w niedzielę. Są zmartwieni warunkami pogodowymi, które nie pozwalają się wspinać. Potem idziemy do Agi i Maria poświętować urodziny. Aga kupiła tort, pijemy wino. W nocy kolejna burza.
Czwartek, 11.11.2021
Rano bez zmian, czyli leje, ale po południu wychodzi słońce. Jedziemy w kierunku „pęknięcia” i idziemy na Fakiros Wall. Jest sucho i robimy dwie drogi o górskim charakterze:
– Ildefonso 5b
– Il Mano di Fadri 6a
Wieczorem Aga i Mario biegną na Monte Monaco, my jedziemy Kosiarką na camp na jogę, tzn Jacek i Piotrek odwożą mnie i Małgosię, a sami wracają do San Vito w poszukiwaniu pizzy, niestety wszystko już jest zamknięte. Dziś Ewa i Arek wrócili do Polski.
Piątek, 12.11.2021
Ostatni dzień wspinania Agi i Mariusza. Pogoda od rana cudowna, przede wszystkim nie pada. Wstajemy o 6:30 i około 8:00 jesteśmy już w sektorze Orange Wall. Jest to stosunkowo nowy sektor, z możliwością wytyczenia jeszcze dużo nowych dróg, skała jest tu bardzo lita, ale drogi wymagające. Na rozruch robimy:
– Prua al Vento 5c
I tyle byłoby przyjemności, bo potem Piotrek wbija na:
– Allargalo Stretto 6b, trzy gwiazdki, i… jest crux, z którym nie wiadomo co zrobić, wyjście z mikrokrawądki w lewo, do góry ? Nie wiadomo, co lepsze (gorsze), bo stopni nie ma a kolejnego chwytu również nie ma. Piotrek próbuje różnych wariantów, w lewo jakoś puszcza, ale wyjście do góry z tego miejsca jest równie kłopotliwe. Ostatecznie nie znaleźliśmy dobrego, płynnego rozwiązania na przejście tego miejsca.
Cofamy się w kierunku Groty dei Santi, jest to niewielka grota pomiędzy Orange Wall a Grotą Konia. Wstawiamy się w:
– Tu vo’fa’ o Calibano 6b+, opisana jako najbardziej popularna w tym sektorze, ze względu na to, że jest najłatwiejsza. I faktycznie, po bliższym zapoznaniu się z nią, nie znajduję na niej miejsc cruxowych, trochę jest techniczna (poruszanie się w tufach), trochę siłowa (przewieszenie), ale nie ma miejsca, w którym nie wiadomo co robić. Kończy się w dachu i jest fajny zjazd w dół.
Potem idziemy w kierunku Groty Konia i rozglądamy się za drogami znajdującymi się po lewej jej stronie. Jest tam trochę ładnych dróg o różnej wycenie. Wybieramy :
– Il Domatore di Capre 6b+, trzy gwiazdki, opisana w przewodniku „A super long route up the system of cracks”, brzmi dobrze i faktycznie taka jest, trzyma równy poziom trudności, przejścia przez kolejne „cracksy” wymagają myślenia i wytrzymałości, trzeba pamiętać o odpoczynkach, aczkolwiek wiele możliwości odpoczynku na drodze nie ma. I nie byłoby najgorzej, gdyby nie ostatnia trudna sekwencja, już prawie na końcu – wyjście znad okapiku na połóg, na którym nie ma czego się złapać, oprócz mikrokrawądki, odciągu, który jest mało pewny. Miałam kilka podejść w tym miejscu, stoczyłam walkę sama ze sobą i się poddałam przez strach przed odpadnięciem i przejechaniem się po połogu. Piotrek wymyślił potem przejście w lewo, idąc na wędkę przeszłam to miejsce w ten sam sposób, ale przy prowadzeniu i odpadnięciu jest ryzyko wahadła i uderzenia się w skałę prostopadle ustawioną w stosunku do linii drogi.
Wieczór jest piękny i ciepły, więc w drodze powrotnej zatrzymujemy się przy zatoce Mancina (Cala Mancina) a Małgosia i Mario wskakują do wody. Powietrze jest przejrzyste, więc dobrze widać światła na górze, na którym zbudowane jest Erice i, bliżej, odcinający się od nieba kontur Monte Cofano.
Sobota, 13.11.2021
Dziś nasz ostatni dzień w skałach. Aga i Mario pojechali z samego rana autobusem na lotnisko. Poranek jest słoneczny, wygląda na to, że dobra pogoda zagościła na dłużej w San Vito. Dobrze dla tych, którzy przylecieli na tydzień i wylatują w następny czwartek. Około 9:00 jedziemy w kierunku północnym. Tym razem Małgosia dała się namówić na dzień w skałach i zostawiła na chwilę pisanie doktoratu. Zaczynamy od The Zoo i od Grotta di Cala Mancina:
– Il Ladro di Panda 6b, zrobiliśmy błąd taktyczny, bo nie sprawdziliśmy w przewodniku jaki jest dokładny przebieg drogi, a droga pod koniec skręca w prawo i łączy się z drogą Caldo Umido (również 6b) i jest to kluczowy trawers i sposób na wyjście, po wpince, do stanowiska.
Sprawdzamy jeszcze stan Banany, ale ta część sektora jest mokra, tak więc Piotrek ma również kolejny projekt w postaci Banana Biological na następny wyjazd.
Potem idziemy do Parco Giochi, gdzie w końcu robimy z Jackiem, bez bloków, Goatbustera. Piotrek, a później ja, wspinamy się na:
– Ypsilon 6a, trzy gwiazdki, dzień wcześniej była na niej Aga i Mario i w moi przypadku sprawdziła się ocena Agi i Maria (Piotrek nie zauważył trudności), droga jak na 6a trudna, zaskakująca, ale prawdopodobnie dlatego, że jest to wspinanie w rysie, w których nie mamy zbyt dużo okazji bywać, najpierw jest pionowa rysa, potem droga odbija w prawo i następnie prowadzi lekkim trawersem, rysą, pod przewieszeniem, miejscami jest ślisko, dolną część trzeba przejść „dülfrem”. Dół był mokry, przez co było trudniej, bardziej „psychicznie”, ale cała droga to fajna przygoda i odmienne wspinanie.
Na koniec dnia poszliśmy do odległego (odległego od strony północnej) sektora Karsten Oelze Memorial Wall, który należy już do Scogliera di Salinella-Central (za nim już jest Fakiros Wall).
Samo dojście i znalezienie sektora od strony północnej było ciekawym przeżyciem. Zaraz przed ostatnim sektorem, należącym do Scogliera di Salinella-North (Grotta di Atze, w której się nie wspinaliśmy) kończy się plątanina ścieżek prowadzących do sektorów a zaczynają skalne „wykroty”, trzeba tu przeskakiwać ze skały na skałę, a przy większych „pipantach”, schodzić w dół , żeby za chwilę zrobić krok w górę, uważając przy tym, żeby się nie potknąć i nie skręcić kostek. Sektor jest zupełnie odludny i chyba, nawet od strony centralnej, rzadko ktoś tu zagląda. Bezpośrednio pod skałami rośnie dużo palm, przez co jest tu jak w dzikim ogrodzie i można się schować przed słońcem. Zielonych jaszczurek jest tu jeszcze więcej.
Wspinam się na :
– Happy Cleaning 5c, ładna i długa droga (ok. 35m) dla Małgosi
– Ferryman 6b, trzy gwiazdki, zaznaczona przeze mnie w przewodniku, Piotrek zdążył ją zrobić, zjechał i powiedział, że była to najładniejsza droga tego wyjazdu, górna część drogi wygląda z dołu jak rysa w Yosemite.
Kim był Karsten Oelze (Ölze) ? I skąd Memorial Wall jego imienia ? Jest współautorem, razem z Haraldem Rökerem, przewodnika „Sicily-Rock”, który jest tu najbardziej popularnym topo. Harald Röker wytyczył drogi na Memorial Wall. Znalazłam sporo informacji o Karstenie we wspomnieniach napisanych przez Andreasa Schneidera, rodzinę i przyjaciół Karstena w lutym 2016, miesiąc po jego śmierci. Karsten Oelze mieszkał na Frankenjurze, był legendą tamtejszej wspinaczkowej sceny. W rejonie wytyczył i obił ponad 300 dróg. Rocznik 1962. Miał zrobić karierę w gimnastyce, ale nie odpowiadały mu zamknięte, duszne hale sportowe, wolał naturę i znalazł swoje powołanie we wspinaniu klasycznym (RP) które zapoczątkował Kurt Albert, przesuwając granice w czasie, kiedy wspinanie oznaczało przede wszystkim wspinanie „hakowe” (nazwa RP czyli red point wzięła się stąd, że Kurt Albert wraz z przyjaciółmi zaznaczał na Frankenjurze drogi hakowe, które przeszli klasycznie, czerwoną farbą). Specjalnością Karstena było wytyczanie nowych dróg. Kiedy na Frankenjurze zabrakło możliwości, zaczął się rozglądać za nowymi rejonami. W ten sposób trafił na Sycylię, Kalymnos i do włoskiego Finale Ligure, wszędzie wytyczając drogi wysokiej jakości. Nie stronił również od wspinania i wytyczania dróg w rejonach bulderowych. Działał w branży outdoorowej. O sobie mówił, że jest „Ropes Course Trainer im Hochseilgarten, Outdoorfuzzi, Indoorscrauber und Mann für alle Fälle”. Po operacji w 2009r nie mógł już tak bardzo intensywnie zajmować się wspinaniem, ale jego niespożyta energia musiała znaleźć ujście i w ten sposób odkrył muzykę elektroniczną i taniec. Tworzył remixy, prowadził terapie dźwiękiem, wykorzystując swoje własne muzyczne kompozycje, nie odchodząc przy tym od wspinania i wytyczania nowych dróg, sportowych i bulderowych, przy każdej nadarzającej się okazji. Był człowiekiem bardzo otwartym, wesołym, z dużym poczuciem humoru. O wspinaniu w jednym z wywiadów mówił: Jeden sport i tysiąc twarzy. A o Sycylii: niesamowite, co tam jest.
Ostatni wieczór w Mira 6 przed jutrzejszym wylotem do Wrocławia. Przygotowujemy porządną (i zdrową, Piotrek nie narzeka) kolację: brokuł, boczniaki w sosie pomidorowym, groszek, makaron. Do tego wino sycylijskie. Nie jesteśmy w stanie zbyt dużo wypić, bo jesteśmy wykończeni. 11 dni wspinania, niezbyt intensywnego, co prawda, ale jakby nie było- 11 dni w skałach, zrobiło swoje. Wspinanie tutaj było najlepszym, jakie mogło się zdarzyć. Po tak długiej przerwie, i słabym sezonie wspinaczkowym, sprawiło niesamowitą radość i przyjemność. Dwa tygodnie spędzone z przyjaciółmi, codzienne spacery między klifem a morzem, to wszystko złożyło się na ten dobry, beztroski czas.
Niedziela, 14.11.2021,
Rano sprzątanie i pakowanie i jeszcze szybka kawa z Jackiem na dachu. O 10:30 przyjeżdża Antonella sprawdzić apartament i się pożegnać z nami. Chwilę w nią rozmawiamy i umawiamy się na pobyt w Mira 6, przy następnej wizycie w San Vito.
Jest ciepło i słonecznie, podróż na lotnisko przebiega bez przeszkód, lot również. We Wrocławiu ciemno, zimno, ale nie pada, dobre i to. W końcu to już połowa listopada.