TATRY 2023. Orla Perć i Sprężyna. VIA FERRATY cz.2
Koncepcja przejścia Orlej Perci pojawiła się przy okazji wizyty na Zamarłej Turni (https://siewspina.pl/?p=26). Wówczas ostatni dzień spędziliśmy na spacerze w Zakopanem, w księgarniach i na opowieściach. Obkupiłam się właśnie w historię, mapki przejść tak na przyszłość (tu przewodnik, kieszonkowy, ale sporo wiadomości historycznych, zgrabnie napisany).
W tym sezonie Ewa powróciła po 3 latach przerwy do ligi tradowej i z zapałem realizuje przejścia w Rudawach i Sokolikach. Marek Zaproponował Sprężynę na Kościelcu, a Ewie pomysł wybitnie przypadł do gustu. A ja z Arkiem słynną ferratę polską. Tak więc plany był gotowe.
Należało wyczekać na okno od zobowiązań oraz na okno pogodowe. To drugie, jeszcze we Wrocławiu było niesprzyjające: deszcze i burze. Niemniej, nie można było odstąpić od okna zobowiązań, jak to zwykle bywa, CZYLI musieliśmy jechać TERAZ (droga Wrocław – Zako= ok. 4,5 h w sierpniową środę po południu). W wyniku logicznej łagodnej perswazji wycofaliśmy się z marzeń o spaniu w kolebie (jak się okazało słusznie, spanie na dziko bywa kosztowne (https://portalgorski.pl/turystyka-gorska/ze-szlaku/polska/12694-biwakowali-nad-morskim-okiem?fbclid=IwAR0DrYvd2jesc7eynVflBijw12ze2Tjn-ckUkXef4Lj9S8Vq11dgCoaVvOw), ), a i może być zbyt mokro, na rzecz przyjemnej i wygodnej willi z basenem (polecamy!: https://www.booking.com/hotel/pl/willa-majerczyk.pl.html?aid=964694&app_hotel_id=1825468&checkin=2023-08-14&checkout=2023-08-15&from_sn=android&group_adults=2&group_children=0&label=hotel_details-RX3EQaE%401692000443&no_rooms=1&req_adults=2&req_children=0&room1=A%2CA).
Dzień 1.- Ewa z Markiem idą zamiarem zrobienia Sprężyny tudzież innej możliwej drogi na Kościelcu. Deszcz, pomimo pobudki o 5.00, i próby szybkiej realizacji celu, zlewa nas w południe do suchej nitki przy stawie, zawracamy, przemoczeni, szczęśliwie plecaki mają swoje płachty ochronne.
Dzień 2. Wstajemy jeszcze wcześniej (o 4!), Zespół1. zmodyfikował plan ze Sprężyny na Grań Kościelców – przy niepewnej pogodzie, większa szansa powodzenia na przejście drogi. My też zmieniamy plany, ma to być jedynie pętelkę, maleńki fragment Orlej Perci od Zadniego do Skrajnego Granatu, ma znów być burza.
Rozstajemy się niepewnie, choć dziarsko (1.zespół pognał po przewyższeniach jak kozice (męska część tego zespołu jak kozic górski z plecakiem pełnym szpeju na cały zespół) przy Czarnym Stawie Gąsienicowym. Umowa: który pierwszy zespół skończy- czeka w Murowańcu.
Z czasów przejścia podanych na mapach, wynikało, że pętelkę powinniśmy zakończyć po ok. 3,5 h.
Doszliśmy szczęśliwie, w przedpołudniowym delikatnym słońcu Tatr do Zadniego. Tu mały popas, rzut oka na krajobrazy, nielicznych innych wspinaczy, wśród których zwłaszcza ojcowie z córkami lub matki z synami robili na mnie wrażenie takim sposobem spędzania czasu wolnego. Przed nami zasiadła starsza od nas wiekiem, drobna blondynka. Jeden ruch- szybkie wyciągnięcie podkładki pod pupę, drugi ruch bułeczka i napitek, trzeci ruch- wyciągnięcie książeczki z panoramą gór, szybka kontrola, szczyt po szczycie, może, czy aby nie ubyło, czwarty ruch- schowanie panoramy, wyciągniecie kasku. Pani w blond włosach, turkusowych paznokciach otrzepała się, rześkim krokiem wstała i w drogę. Zawahałam się, może my też…
Tymczasem, z dołu, gdy Janek, syn Shopy, odsypiał wyrypę z ojcem, ten dobry duszek zadbał o nas:
Odwahałam się: idziemy dalej, do szczytu Krzyżne(dodatkowe 2h15’ i 2h zamiast 1,45’h zejścia). Pędzikiem, za drobną dziarską panią blondyneczką w wysokich skórzanych butach, która nas zachęciła, że „tam” będzie fajnie z tymi łańcuchami, drabinkami…
Pod koniec zaczęły się te przelotne deszcze i jakaś odległa burza, która i tak wywarła na mnie wrażenie i pragnienie uciekania z terenu. Skończyliśmy przed czasem, pewnie dzięki drobnej pani, która nieźle trzymała tempo, a które my tylko próbowaliśmy podtrzymać. Zespół 1. Przed deszczem schował się w…
Zespół 1. Zmókł oraz zgłodniał. Bezlitośnie podbiera ostatnią żywność bezbronnym stworzeniom.
Tak, cudzym kosztem posilony, zdobywa swoją grań w brawurowy sposób, przed czasem.
Natomiast nasze zejście żółtym szlakiem z Krzyżnego do Murowańca poprzez Dolinę Pańszczyca wydawało się nie mieć końca… Po dawce nawadniającej złocistego izotonika , przywitali nas Marek z Ewą, opijający już swój sukces sprawnego, w ok. 2h, przejścia swojej grani, kpiąc z naszego tempa. Nie wiedzieli, że zmieniliśmy plany. Mój duży błąd niewysłanego sms-a.
Dzień 3. Głos o 5.00 „pobudka” nie był mile słyszany. Dzień zaczęliśmy znacznie później, w dodatku basenem. Niezbyt przychylni dalszym wyrypom, zostaliśmy poprowadzeni do Doliny Lejowej, gdzie mieści się tatrzański rejon wspinaczkowy vel naturalna ścianka wspinaczkowa (podobna do wałbrzyskiej Pełcznicy), Ochtabiński o rejonie: https://www.youtube.com/watch?v=ap_fnv2SUKo. gdzie również odbywają się elementy szkoleń jaskiniowych https://kwzakopane.pl/jaroniec/.
Wspinanie w wapieniu, w ciepłym słonecznym dniu, z szumem strumyka z tyłu przenosi człowieka wspomnieniem w południowoeuropejskie wspinaczkowe rejony i daje miłe wakacyjne odczucie chillu. Tego było potrzeba po 2 dniach niezaspokojonej chęci wspinaczki. Uff… w końcu można poczuć mięśnie, nie tylko w łydkach.
Zakopane nas zaskoczyło, dzięki nowym inwestycjom budowlanym. Wiele budynków i rezydencji zasłużyło na nasz podziw dzięki zgrabnym zestawieniom elementów tradycyjnych i współczesnych, co w efekcie dawało świeżość, elegancję podbijając urok tatrzańskiej krainy.
Pomimo niepełnej realizacji planów, udało się wrócić z zadowoleniem, satysfakcją i nowym głodem.
Udało się urobić
1. zespół z delikatną modyfikacją (grań Kościelca zamiast Sprężyny)
2. zespół z delikatną modyfikacją (fragment zamiast całej Orlej Perci)
Oba zespoły z satysfakcją. Z radością.
A Marka tak ciągnie do gór!!!: