Karkonosze 2021. Śnieżka w stylu himalajskim
12 lutego 2021 (12.02.2021) zapowiadał się w nocy na Śnieżce obiecująco. Mocny wiatr (70km/h) , mróz (-15°C), opady śniegu. Ekipa zebrała się w składzie następującym: Małgosia, Ada, Łapa, Gnegon, Kuba, Jacek i ja.
Wyruszyliśmy z Karpacza czarnym szlakiem (Ślaska Droga) około godziny 21:00 w ramach akcji „Express Günter”*. Wyposażeni byliśmy w raczki (każdy, oprócz Małgosi, która miała w plecaku raki), dwie pary kijków, czołówki, termosy z ciepłą herbatą. Osobiście wzięłam dwie kurtki puchowe, dwie pary łapawic puchowych, ze trzy pary rękawiczek stretchowych i jedne łapawice osłaniające te stretchowe, kominiarkę (nie licząc czapki) oraz gogle. Założyłam na siebie dwie pary getrów (termoaktywne oraz z wełny merynosa), spodnie z membraną, stuptuty,dwie koszulki z wełny merynosa i kurtkę goretexową. Na himalajską zimę w Karkonoszach powinno wystarczyć. W lesie było zimno, ale zacisznie. Dwie osoby schodziły, poza tym nikogo nie spotkaliśmy. Śnieg tłumił wszelkie odgłosy. Szlak czarny pnie się pod mocnym kątem, więc wkrótce po rozpoczęciu marszu założyliśmy raczki. Po przekroczeniu linii lasu musieliśmy torować drogę, ponieważ szlak był nieprzetarty i miejscami śnieg nawiany był do wysokości kolan. Poczuliśmy uderzenie wiatru. Padający śnieg był powodem słabej widoczności. Musieliśmy się trzymać blisko tyczek, żeby nie zgubić szlaku. Na wysokości górnej stacji kolejki wyciągu narciarskiego zaczęło się piekło. Wiatr był coraz mocniejszy i coraz trudniej było utrzymać się w pozycji pionowej. Jeszcze gorzej było po wejściu na Równię. Śnieg ciął po twarzach, przenikliwe zimno pędziło nas w kierunku Domu Śląskiego, nie pozwalając na chwilę wytchnienia. Zatrzymywanie się było niemożliwie, ponieważ każdy postój powodował natychmiastowe wychłodzenie się organizmu. Dom Śląski był zamknięty albo nie trafiliśmy na odpowiednie drzwi, te otwarte. Zaczęliśmy zakładać na siebie wszystko co mieliśmy, kuląc się z zimna pod ścianą schroniska, pilnując żeby rzeczy wyciągane z plecaków nie odfrunęły w dal. Dalsza wędrówka w kierunku szczytu w tych warunkach nie miała sensu. Na łańcuchach wiatr musiał być jeszcze mocniejszy, nie wspominając już o niskiej odczuwalnej temperaturze, która zapewne była na szczycie Śnieżki (dużo niższej w porównaniu z tą, już i tak bardzo niską, na Równi pod Śnieżką). Podjęliśmy szybką decyzję o odwrocie, jednomyślną i rozsądną. Musieliśmy wszyscy schodzić, nie mogliśmy się dzielić na grupy, nie mogliśmy nikogo zgubić. Idąc od tyczki do tyczki, liczyłam i sprawdzałam co chwilę ile osób jest przede mną. Zatrzymaliśmy się dopiero w lesie, odetchnęliśmy, popatrzyliśmy na siebie. Każdy miał zmrożoną twarz i lodowo-śniegową skorupę na ubraniach. Kilka łyków herbaty, kilka zdjęć i trochę radości, również z tego powodu, że udało się zejść bez strat. To był ten pierwszy raz kiedy zrezygnowałam z ataku szczytowego. W dodatku wcale nie musiałam daleko wyjeżdżać 😉 Zimowa Śnieżka kolejny raz okazała się porządną himalajską przygodą 🙂
* „Express Günter” – wyprawy nocne, zimowe, na lekko i szybko na Śnieżkę, coroczne, zainicjowane przez pracową ekipę Jacka. Nazwa „Express Günter” powstała na cześć Güntera, jednego z pierwszych jej uczestników.